Forum www.17sdh.fora.pl Strona Główna www.17sdh.fora.pl
Forum o tematyce harcerskiej
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.17sdh.fora.pl Strona Główna -> ABC harcerstwa
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
afgan1939
Administrator



Dołączył: 10 Kwi 2008
Posty: 195
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z LASU

PostWysłany: Czw 15:16, 27 Sie 2009    Temat postu: Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec





    ,,Posłuchajcie opowiadania o Alku, Rudym, Zośce i kilku innych cudownych ludziach oraz o niezapomnianych czasach boha­terstwa i grozy. Posłuchajcie opowiadania o ludziach, którzy w tych niesamowitych latach potrafili żyć pełnią życia, których czyny i rozmach wycisnęły piętno na stolicy oraz rozeszły się echem po kraju, którzy w życie wcielić potrafili dwa wspaniałe ideały:

    BRATERSTWO I SŁUŻBĘ”

    ,,Kamienie na szaniec” Aleksandra Kamińskiego to książka opowiadająca o losach chłopców skupionych wokół drużyny harcer­skiej nazwanej od częstych wypraw leśnych drużyną ,,Buków”. „Alek”, „Rudy” i „Zośka” to wspaniali młodzi ludzie, którzy mieli szczęście wyrastać we wspaniałych domach. W domach tych pano­wała harmonia, domy te były ostoją i otuchą, dodawały odwagi, za­pewniały spokój.

    Chłopcy uczęszczali do Liceum Ogólnokształcącego im. Ste­fana Batorego w Warszawie. Była to bardzo dobra szkoła, zespół nauczycieli w niej pracujących potrafił zachęcić i wdrożyć młodzież do samokształcenia.

    Jest rok 1939. Klasa Alka, Rudego i Zośki zdała maturę. Młodzi ludzie myślą teraz o przyszłości i zgodnie twierdzą, że nie wolno im „ spatałaszyć szans”, które dostali do rąk. Chcą dalej usil­nie pracować nad kształtowaniem swych charakterów, chcą czynnie uczestniczyć w życiu ojczyzny, jednak marzenia o pięknej, jasnej przyszłości będą musiały już wkrótce zderzyć się z brutalną rzeczy­wistością.

    Wrzesień 1939 r. był jednym z najstraszniejszych polskich miesięcy. Naród, karmiony kłamliwymi informacjami o potędze i o zwycięstwach, zupełnie nie był przygotowany do klęski, która go dotknęła i która wydawała się jakimś koszmarnym snem, sen zaś ten stał się udziałem także naszych młodych maturzystów, wkrótce już młodych bohaterów, którzy dla ratowania umęczonej ojczyzny od­dadzą życie.

    Początkowo traktują oni wojnę jak zabawę, podczas której można się sprawdzić, dzięki której można mocniej żyć. Wkrótce jednak ich działania nabierają nowej jakości – angażują się w pracę konspiracyjną, zajmują się kolportażem prasy, gazowaniem lokali niemieckich i sal kinowych, zrywaniem flag niemieckich, likwidacją oprawców hitlerowskich, porządkowaniem mogił, manifestowaniem rocznic narodowych.

    Najsłynniejszym jednak spośród indywidualnych wyczynów znanych na cały kraj i świat była sprawa tablicy na pomniku Koper­nika. Niemcy zasłonili tę część podstawy pomnika Kopernika, na której widniał napis: „Mikołajowi Kopernikowi – Rodacy”. Alek postanowił uczcić dzień urodzin sławnego astronoma (19.II) i usu­nąć niemiecką płytę, zakrywającą polski napis. I uczynił to, choć pomnik stał na wprost Komendy Głównej granatowej policji a w dodatku u styku ruchliwych ulic warszawskich, gdzie zawsze było dużo przechodniów i sporo Niemców.

    Praca w konspiracji wyrobiła w Alku, Rudym i Zośce cechy takie jak: pomysłowość, inicjatywa, dobra organizacja, spokój, opa­nowanie, pogoda ducha, odwaga, silna wola, rozsądek, cierpliwość, umiłowanie ojczyzny, koleżeństwo, pogardę dla słabości, dotrzy­mywanie przyjaźni. Czym zaś jest przyjaźń udowodnili, gdy jeden z nich wpadł w ręce gestapowców.

    23 marca Rudy został zabrany przez Niemców na Pawiak. Gestapo było przekonane, że jest on jedną z głównych sprężyn dy­wersji. Postanowiono jak najszybciej wydusić z niego adresy maga­zynów materiałów wybuchowych oraz adresy wszystkich znanych mu kolegów i przełożonych. Zaczęło się bicie, które trwało bez ustanku: „Rudego bito w trzech postawach: na stojąco – pięścią po twarzy i głowie, leżącego na stołku – kijem i pejczem, oraz na pod­łodze, gdy mdlał – butami po brzuchu i między nogi. Miażdżono mu również podkowami butów dłonie na kamiennej posadzce, gdy leżał wyczerpany bez sił. Bicie kijem ustało dopiero wtedy, gdy kij zła­mali mu na głowie”. Potem przeniesiono Rudego na Szucha. Tam „badano” go nadal. Ulgą w torturach były jedynie omdlenia, dlatego Rudy nadstawiał umyślnie głowę na razy, by stracić przytomność i nie czuć męki. Gdy nie był już w stanie stać o własnych siłach ka­towano go na noszach. Ponieważ Rudy nie wydał nikogo ze swych przyjaciół, Niemcy postanowili bić go aż do śmierci.

    Zośka i Alek nie mogli pozostać bezczynni. Postanowili od­bić z rąk oprawców przyjaciela. Karetka przewożąca więźniów z Szucha na Pawiak miała przejeżdżać Bielańską. Tam też w rejonie skrzyżowania Bielańskiej i Długiej zebrały się trzy oddziałki Pol­skich Sił Zbrojnych. Wkrótce nadjechała więzienna karetka a w niej Rudy. Rozpoczęła się bitwa, jeden z najsławniejszych wyczynów Polski Podziemnej, na który patrzyły ,,prastare mury władysławow­skiego Arsenału, świadka insurekcji kościuszkowskiej i rebelii listo­padowej 1830”. Ten wielki wyczyn Polski Podziemnej udowodnił, że przyjaźń i solidarność w nieszczęściu mają wielką siłę i moc.

    Gdy po zakończonej walce chłopcy otwierają więźniarkę, dostrzegają zielono – żółtą twarz kolegi, jego zapadnięte policzki, olbrzymi siniec pod okiem, sine uszy i nieruchome, wielkie oczy. Uśmiechają się do niego, a on uśmiecha się do nich.

    Akcja odbicia Rudego zakończyła się sukcesem. Gdy sekcje oddziału przeprowadzającego odbicie oddalały się od miejsca akcji, sekcja na której czele stał Alek, natknęła się na Niemców. Alek zo­stał ciężko ranny w brzuch. Pomimo natychmiastowej operacji stan jego zdrowia pogarszał się. Chłopiec jednak nie myślał o sobie. Był szczęśliwy, że uratował życie przyjacielowi. W pewnej chwili po­prosił kogoś z bliskich o portmonetkę. Z jednej z jej przegródek wyjął malutką karteczkę. Była na niej napisana ręką ukochanej Alka, Basi modlitwa, która zawsze bardzo wzruszała chłopca.

    ,,Kto się w opiekę odda Panu swemu, a całym sercem szcze­rze ufa Jemu, śmiele rzec może: mam obrońcę Boga, nie przyjdzie na mnie żadna straszna trwoga...”

    Alek był całkowicie gotów na przyjęcie śmierci. Myślał o niej często, zżył się z nią, prawie zaprzyjaźnił. Stopniowo tracił przytomność. Chłopiec: „Rozumiał już, że gra jego życia dobiega końca. Rozumiał i nie przestawał się uśmiechać. Cóż to za cudna była gra”. Przyjaciele Alka patrzyli na jego śmierć a fakt, że nie mogą mu pomóc w cierpieniu, budził w nich żal i rozpacz.

    W innej części stolicy umierał Rudy. Jego stan był straszny. Całe ciało było spuchnięte. Nie było widać sińców. Wszystko roz­bite równomiernie. Cierpiał bardzo, czekał na śmierć i czuł, że zbliża się szybko. Nie wspomniał jednak o niej ani słowem.

    Gdy w chwili ulgi któryś z przyjaciół zaczął deklamować wiersz o tym, jak to będzie za dziesięć lat, Rudy przerwał mu i po­prosił, aby zarecytował wiersz Juliusza Słowackiego „Testament”. Trzymając w dłoni rękę Zośki, powtórzył zsiniałymi wargami naj­piękniejszą ze zwrotek:
    „Lecz zaklinam, niech żywi nie tracą nadziei

    .......................................................................

    A kiedy trzeba na śmierć idą po kolei,

    Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec...”

    Obaj – Rudy i Alek umarli tego samego dnia.

    Po śmierci przyjaciół Zośka załamał się zupełnie. Jedynie na zbiórkach, w gronie towarzyszy broni odzyskiwał na jakiś czas za­interesowanie bieżącymi sprawami i czuł się nieco lepiej. Ponieważ w akcji pod Arsenałem wykazał się niezwykłymi zdolnościami przywódczymi, powierzono mu akcję odbicia więźniów, transpor­towanych pociągiem. Akcja zakończyła się sukcesem i pokazała, że w wojsku podziemnym dojrzewał wysokiej klasy oficer, który nie miał jeszcze wówczas nominacji oficerskiej. Zawsze spokojny, po­godny, dla wszystkich wyrozumiały, dla siebie wymagający.

    Wkrótce Zośka otrzymał następne zadanie. Wraz ze swym oddziałem miał zdobyć posterunek żandarmerii w Sieczychach. Było to jedno z najpiękniejszych zwycięstw Zośki. Tylko jeden człowiek z całego polskiego oddziału przelał w tej bitwie krew. Tym człowiekiem był właśnie Zośka. Gdy umierał, widział Alka i Rudego i myślał: „ Nareszcie znów razem, w walce”.

    „Kamienie na szaniec” to opowieść oparta we wszystkich szczegółach na faktach. To opowieść poświęcona bohaterskiej i tragicznej walce harcerzy Szarych Szeregów z okupantem to wreszcie dokument ukazujący ludzi, którzy umieli pięknie żyć i jeszcze piękniej umierać.

    Wiesława Szubarga


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez afgan1939 dnia Wto 15:02, 29 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.17sdh.fora.pl Strona Główna -> ABC harcerstwa Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin